Rowerowa wycieczka do Treblinki i Prostyni
Gminny Ośrodek Kultury w Sadownem zorganizował w niedzielę (15.04) aktywny wypoczynek dla niemal dwudziestki cyklistów, którzy sezon rozpoczęli od wyprawy do Obozu Zagłady w Treblince i poznania niezwykłej historii Prostyni.
Spod GOK-u wyruszyliśmy już o 10.00, by czasu na wszystko starczyło. Ulicami Kościuszki i Słoneczną szybko dotarliśmy do Jegla, by tymi najlepiej utrzymanymi drogami leśnymi dojechać do polanki Grzymałów. Tu, po 6 km, krótki odpoczynek z zapaleniem chwalebnej lampki pod głazem błogosławionego Edwarda Grzymały i podziwianiem nowego plecionego płotku i kwitnących bratków, które państwo Kalbarczykowie posadzili.
Dalej już tak przyjemnie nie było, bo za torami wysypany na leśny trakt do Rybia kolejowy tłuczeń dla części z nas stanowił przeszkodę zmuszającą do zejścia z rowerów i pokonania kilku odcinków pieszo. Za to wolniejsze tempo pozwoliło na lepsze przyjrzenie się wiosennej przyrodzie. Ta właśnie wraca do życia „pełną piersią”. Zewsząd słychać było głosy ptaków, pod stopami krzątały się mrówki i jakieś żuczki, na poboczach żółto i biało zakwitały drobne leśne kwiatki. Coraz wyżej wędrujące słonko przygrzewało i sprawiało, że śmiało zdejmowaliśmy kurtki. Tak dobrnęliśmy do Orzełka, by tu docenić wygodę, jaką daje ponowna jazda płaskim asfaltem. Nim dojechaliśmy do Złotek, w których śladu po rodzie Złotkowskich już nie ma.
Tu przy „wylocie” do Prostyni (12. km trasy) znów odpoczynek, uzupełnienie płynów i lekki posiłek. Wspomnieliśmy lokalną legendę o objawieniu się św. Anny, którą - z miejsca gdzie odpoczywaliśmy - w XVI w. miał gospodarz dwoma wołami przewieść po przepastnych bagnach prosto pod wzgórek w Prostyni, gdzie teraz stoi kościół.
A ze Złotek, znów na wschód, żwirówką ruszyliśmy do położonych w gminie Małkinia Grądów. Granicę gmin łatwo rozpoznaliśmy, bo tam ponownie pod kołami był asfalt. Dalej jazda po betonowych płytach ze śladowymi resztkami asfaltu przez Poniatowo, krótki odcinek świetnej ścieżki rowerowej i Treblinka (17,5 km). Na terenie Obozu Zagłady uzyskaliśmy pozwolenie na poruszanie się rowerami (dziękujemy p. M. Kołodziejek za zgodę), bo od parkingu do Ściany Straceń było jeszcze 3,5 km.
Najpierw jednak długie chwile refleksji i zadumy przy głazach z nazwami miejscowości, skąd przywożono tutaj bydlęcymi wagonami tysiące Żydów, głównie z europejskich gett, by dokonać ich eksterminacji. Od lipca 1942 r. do listopada 1943 r. hitlerowcy zagazowali tutaj ok. 800.000 osób. Trafiliśmy na setki młodych ludzi z Izraela, którzy w skupieniu i smutku oddawali cześć pomordowanym. Dalej (ok. 20 km trasy) obejrzeliśmy miejsce po Karnym Obozie Pracy – dużą żwirownię z przejmująca ciszą. A jeszcze dalej, po pokonaniu kolejnego kilometra ze stacjami Drogi Krzyżowej dojechaliśmy do Ściany Straceń z setkami krzyży, gdzie życie skończyło tysiące Polaków zmuszanych przez okupanta do katorżniczej pracy. Tu Pani Dyrektor GOK-u zapaliła kolejną, tym razem smutną i bolesną lampkę….
A powrót znów przez Poniatowo, lecz nie do Złotek, a prosto na północ – do Prostyni. Skończył się las, za to przydrożne, podmokłe olsy, zachwycały „dywanami” białych i żółtych zawilców. Przez Prostyń droga na zachód. Z jej prawej strony najpierw ogromne, wijące się kilometrami Burzysko (29 km). W miejscu, gdzie podchodzi pod drogę, dawniej była binduga, a miejsce to zwą Karczemka.
Dalej miła i jakże cenna niespodzianka. Pan Tadzio zaprosił Ewę i Wojtka Jakubików z Prostyni, a Wojtek to pasjonat lokalnej historii. Stąd też w Prostyni aż trzy „odpoczynki” z prelekcjami Wojtka. Najpierw (30 km) przy krzyżu, gdzie w XIV w. stać miał pierwszy kościół należący do parafii kosowskiej, brokowskiej lub zuzelskiej i był cmentarz, po którym jeszcze jeden nagrobek pozostał. Następnie przy obecnym Ośrodku Zdrowia, postawionym w 1970 r. na miejscu, gdzie stały kolejno dwa kościoły i był cmentarz. W miejscu objawienia się św. Anny (1510 r.) stoi krzyż, a na nim kunsztowna płaskorzeźba św. Anny i Błażejowej, której się objawiła.
Na koniec ( 31 km) wizyta w prostyńskiej Bazylice Mniejszej, kościele Trójcy Przenajświętszej i św. Anny, czwartym z kolei w tym miejscu. Rowery postawiliśmy przy kapliczce św. Anny, w miejscu do którego wg legendy ze Złotek wołami po bagnach została przywieziona. Tu podziękowania dla Wojtka za podzielenie się rozległą historyczną wiedzą o Prostyni i Treblince i przekazanie jej nam w tak ciekawy sposób. Dziesiątki nieznanych faktów z przeszłości sprawiły, że Prostyń inaczej już postrzegamy, bo tam były objawienia, liczne łaski uzdrowienia i Królowa Bona i wojsko Napoleona i rodzice Prymasa Wyszyńskiego.
Z Prostyni postanowiliśmy do Sadownego wrócić najkrótszą drogą. Za przejazdem kolejowym zjechaliśmy z asfaltu i dość dobrze utrzymaną, choć trochę krętą żwirówką spokojnie pojechaliśmy do Majdanu Kiełczewskiego i Kocielnika. Okoliczne podmokłe łąki zakwitły właśnie żółto kaczeńcami, które towarzyszyły nam aż do Sadownego.
Na koniec ognisko z kiełbaskami na polanie Koła Łowieckiego i świeżutkie wspomnienia z ostatnich ponad 5. godzin i trasy, co aż 43 km liczyła. A że każdy mógł ją pokonać, to sprawdziliśmy, bo przejechała ją z nami i ośmiolatka z Sulejówka i dwaj sadowiacy po siedemdziesiątce. Dopisała wspaniała pogoda i „złapaliśmy” pierwszą opaleniznę, a dobre humory towarzyszyły mimo dużego trudu, jaki towarzyszył długiej, choć spokojnej i bezpiecznej jeździe.