Rowerowa wycieczka za miedzę (czyt. za Bug)
Ostatnia niedziela kwietnia przyniosła obniżenie temperatury, pochmurną aurę i siąpiący rankiem deszczyk. Z pewnością te okoliczności sprawiły, że na zaproszenie sadowieńskiego GOK-u na rowerkową wycieczkę w nieznane odpowiedziało niewielu cyklistów.
Na starcie okazało się, że dziś ruszamy za Bug: do Puszczy Białej, Broku, Poręby, Udrzyna i Bojan. Spore wyzwanie, bo i kilometrów wiele i trasa nie do końca (jak się później okazało) znana i sprzyjająca jeździe rowerem. Za to liczyliśmy na to, że przed majówką i wakacjami oraz w tak mało atrakcyjnych warunkach pogodowych nasza wyprawa będzie miała spokojny przebieg i rzeczywiście tak (z niewielkimi wyjątkami) było.
Spod GOK-u ruszyliśmy tak, by do Broku dojechać spokojnie. Stąd krajową 50. ostrożnie przecięliśmy i „z górki” pokręciliśmy w stronę Wilczogąb. Na „rozstońkach” w Sojkówku skręciliśmy w prawo, w kolejną „prostkę” przez rzadkie zabudowania Płatkownicy, tam za Borkiem znów w prawo, a przy starym młynie krótko odpoczęliśmy, by potem szybko, choć ostrożnie, przemknąć w lewo krajową 50. ponad 2 km do świateł na brokowskich krzyżówkach. Jeszcze przed mostem na Bugu mogliśmy podziwiać wspaniałą panoramę wiosennych łąk i Broku wzniesionego za Bugiem.
A droga do Poręby wiodła nas przez niemal 10 km prosto przez wyniosłe sosny w Puszczy Białej. Tylko duży ruch aut mknących w obie strony przeszkadzał w podziwianiu niemal równinnego lasu. Krótki odpoczynek zrobiliśmy w miejscu przy szosie, gdzie postawiono dwa kamienne obeliski: jeden upamiętniający żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej, a drugi poświęcony pamięci 4. leśników zamordowanych w Katyniu. W 2010 r. posadzono tu też 4 dęby upamiętniające każdego z nich.
Za lasem wyraźne obniżenie terenu nad rzeczką Tuchełką i piękna, wyniosła kapliczka z 1915 r. z czerwonej cegły w Zastróżu. Dalszą jazdę do porębskiego kościoła p.w. św. Barbary ułatwiał nam szeroki chodnik biegnący z prawej strony jezdni.
Przy kościele kolejny odpoczynek, tym razem dłuższy, bo i świątynia wspaniała, i mural z mjr. „Hubalem” z żołnierzami piękny, i tablice informacyjne warte zapoznania, i niedokończone jeszcze stacje drogi krzyżowej za kościołem warte przejścia.
A spod kościoła droga w lewo powiodła nas do Udrzyna. Po drodze jeszcze rzadkie zabudowania rozciągniętej przy lesie Dudowizny i znów puszczą dojechaliśmy na krzyżówki w Udrzynie. Tu musieliśmy zejść z rowerów, uzupełnić „cukry i płyny”, przy kamieniu upamiętniającym 800-lecie wsi (1203-2003) skręcić w prawo na nadbużną skarpę i przejść ok. 100 m, by z najwyższej w okolicy skarpy (6-7 m nad poziom rzeki) podziwiać panoramę zakola Bugu i rozciągniętych po drugiej stronie łąk rażnieńskich.
Z Udrzyna ruszyliśmy do Bojan. Najpierw znów trochę szerokim chodnikiem przyglądając się zadbanym wiejskim, głownie drewnianym domom, w których teraz spokojem i sielskością rozkoszują się głównie Warszawiacy ( w którymś pomieszkiwał śp. prof. Religa), a potem szeroką żwirówką. Po kilkuset metrach coś zakłóciło poczucie miejsca i przestrzeni, zbyt wcześnie skręciliśmy w leśną, piaszczystą drogę w prawo, która po kilkuset metrach kończyła się na położonej w środku lasu prywatnej posesji. Musieliśmy wrócić do szerokiego traktu i skręcić z niego dalej wzdłuż linii energetycznej. Nie przypuszczaliśmy, że Udrzyn z Bojanami łączy droga głównie piaszczysta, którą rowerami ciężko przejechać. Ale Udrzyn leży w gminie Brańszczyk i powiecie wyszkowskim, a Bojany to już gmina Brok i powiat ostrowski. Jakoś samorządy nie mogą porozumieć się i zaledwie 3-4 km drogi wspólnie ku korzyści nie tylko mieszkańców tych sąsiedzkich wsi zrobić.
Za to rozciągnięte w Bojanach wzdłuż Bugu posesje są położone już przy asfaltowej szosie. Tu ponownie zachwyca spokój, cisza przerywana jedynie wiosennym świergotem ptactwa, stara, wiejska, drewniana zabudowa, bliskość wielkiego lasu z lewej i nadbużańskich łęgów z prawej. Pod koniec wsi obelisk upamiętniający tragiczną historię z 2 września 1944 r. Po bitwie pod niedaleką Pecynką hitlerowcy w Lipniaku Majoracie z zemsty rozstrzelali 450 zamieszkujących w okolicy Polaków, wśród nich niemal 45 mieszkańców Bojan. Zginął wówczas co czwarty mieszkaniec tej wsi.
My szybko pomknęliśmy śródleśnym asfaltem dalej, by przed skrętem w prawo, w Brzostową, na chwilkę zatrzymać się przy kapliczce św. Magdaleny. Stoi ona w miejscu, gdzie na początku XIX wieku zamieszkiwał pustelnik, a mapa już z 1839 r. informację o kapliczce zawiera. Legenda mówi też, że w 1812 r. w pobliżu saperzy francuscy przez puszczę wytyczali drogę z Broku do Udrzyna, którą niektórzy i dziś określają „napoleońskim traktem”.
Brzostowa to obecnie jedna z ulic Broku, a jeszcze niedawno spora wieś ciągnąca się przy lesie na nadbużańskiej skarpie. Nią, spokojnie mijając domostwa i ośrodki wypoczynkowe, dojechaliśmy do D.W. „Nadrzecze”, za nim skręciwszy w lewo „zamknęliśmy koło” dojeżdżając do znanej już szosy z Broku do Poręby. Jeszcze światła i skręt w prawo, w 50., szybki przejazd przez most i wróciliśmy do nas (czyli przed Bug). Przyspieszyliśmy, by szybko przejechać niebezpieczny odcinek drogi krajowej o dużym natężeniu ruchu. Znów jakże inne krajobrazy z przestrzeniami nadbużnych łąk nam się zaprezentowały. A w Płatkownicy, na krzyżówkach, ostrożnie skręciliśmy w lewo, na Morzyczyn. Jeszcze w Płatkownicy zjechaliśmy w prawo, by przejechać pod „witaczami Agroli”, potem pokonaliśmy krótki odcinek żwirówki, by w Sadolesiu skręcić w lewo ku z dala widocznym wieżom sadowieńskiego kościoła.
A w Sadownem tym razem wycieczkę skończyliśmy w „Marice”, gdzie szybko wzmocniliśmy siły smakowitym posiłkiem.
Okazało się, że przez prawie 4 godziny pokonaliśmy 43 km. Nie spadła kropla deszczu, nie wiał silny wiatr, nie dokuczały (jeszcze) owady, za to wrażeń zostało co niemiara. Ciekawie i pięknie jest także „za Bugiem”, a kto dziś z nami o tym się nie przekonał, to niech żałuje.